Rok na marzenia…
W ciągu najbliższych 1,5 miesiąca zamierzamy wyjechać na około rok czasu. Azja i Australia. Nie mamy nic przygotowanego. Chcemy podróżować autostopem, spać na couchsurfingu, przeżyć coś autentycznego. Żyć tu i teraz. Nie za biurkiem. Nie przed monitorem. Z plecakiem zamiast joemonster i świata seriali. Chcemy spełnić swoje marzenia i mieć co przed kominkiem na starość wspominać. Banał.
Myślałam, że rezygnacja z pracy w korporacji będzie receptą na szczęście. Okazała się jednak początkiem większych przemian. Domino ruszyło. Związek, mieszkanie. Pobyt w szpitalu, który odmienił moje spojrzenie na kilka spraw. Kolejny pobyt w szpitalu, który opóźnił wyjazd i nadał nowe znaczenie <braku organizacji>.
W tle studia.
W tle studia.
Wakacje all inclusive na wyspie kanaryjskiej, sztuczne, drogie, zapchane Anglikami i ich wszechobecną fasolą, bekonem. I kolejne wakacje, pełne życia, ludzi. Apetyt pobudzony ale niezaspokojony. Wspólna decyzja o podróży. Chaotycznie i spontanicznie zmieniające się plany, od festiwalu polujących orłów w mongolskich stepach po staż na rozmodlonej i egzotycznej Bali.
Chwila zwątpienia przychodzi kiedy mój głos rozsądku, wsparcie i opoka, rzuca pracę, wypowiada umowę na mieszkanie. Planów konkretnych nadal brak. Podobnie jak biletów lotniczych. Ale jest szczepienie na żółtaczkę 🙂 I taka mniej więcej kolejność jest charakterystyczna dla naszej nie/organizacji. Pocieszam się, że gdybym miała rok na przygotowania, sytuacja zapewne nie różniłaby się wiele od obecnej. Ten typ tak ma. Musimy po prostu spakować plecaki i wyjść z domu. Zrobić pierwszy krok. Reszta sama pójdzie. Nie jest to rozsądne podejście i nikogo nie namawiam do naśladowania 🙂
Chwila zwątpienia przychodzi kiedy mój głos rozsądku, wsparcie i opoka, rzuca pracę, wypowiada umowę na mieszkanie. Planów konkretnych nadal brak. Podobnie jak biletów lotniczych. Ale jest szczepienie na żółtaczkę 🙂 I taka mniej więcej kolejność jest charakterystyczna dla naszej nie/organizacji. Pocieszam się, że gdybym miała rok na przygotowania, sytuacja zapewne nie różniłaby się wiele od obecnej. Ten typ tak ma. Musimy po prostu spakować plecaki i wyjść z domu. Zrobić pierwszy krok. Reszta sama pójdzie. Nie jest to rozsądne podejście i nikogo nie namawiam do naśladowania 🙂
Rok na spełnienie marzeń.
2.09.13
2.09.13
6 komentarzy
Dokładnie to samo zrobiłam (rzucenie pracy, wypowiedzenie mieszkania i wyjazd do Afryki) i to była najlepsza decyzja w moim życiu 🙂 Trzymam kciuki i czerp z życia ile się da 🙂
Wow, super! Cały rok w Afryce? Czuję się przy tym maleńka 🙂 jak było???
A ja zostawiłam korpo i właśnie spędzam rok na Maderze 🙂
Ania teraz?!! Wow, super. Lecę czytać o Maderze na garnku 🙂
Czy ta decyzja, wyjazd, zmieniły jakoś drastycznie Twoje życie? Czy wszystko po staremu?
Thkans for taking the time to post. It’s lifted the level of debate
[…] zaczynaliśmy: Rok na marzenia Tak kupowaliśmy pierwszy bilet lotniczy: Filipiny. Szał nocnych zakupów. A TUTAJ znajdziecie […]