Stawiasz kroki na brukowanych uliczkach, zaciągasz się umiarkowanym, miejskim smogiem i już czujesz klimat miasta. Wrocław. Miasto pięknych, starych kamienic i tajemniczych budynków, rodem z Harrego Pottera.
Bałam się, że ten weekend spędzę w autobusie. Niepotrzebnie. Fantastyczne dwa dni we Wrocławiu naładowały mnie energią. Odeszła zima. Przyszła wiosna. Przeżyliśmy. Świętujemy. Tak, działam jak bateria słoneczna. I trochę tego słońca przekazuję Wam.
Mniej zniszczony niż Warszawa, ma więcej studentów niż Berlin. I tu wchodzą słynne krasnoludki, upamiętniające studencki ruch oporu. Spodziewałam się kolejnej legendy – suchara, a nie historii o bojownikach Pomarańczowej Alternatywy. W komunie miażdżyli system rysunkami na murach i flash mobami w kolorowych czapach a teraz proszą się magistrzy o pracę w maku.
Co zobaczyć, zrobić we Wrocławiu?
Poza tropieniem krasnali, łażeniem ulicami starego miasta, chodzeniem na szczudłach i popijaniem jeżynowego somersby na słońcu rzecz jasna?
1. Iść na free tour! Polecam ten. Start 10.00, ok 3h, trochę historii bez przynudzania.
2. Iść na zakupy! Po owoce na Halę Targową, po całą resztę na Targ staroci pod Iglicą.
Uwielbiam konie. Zwłaszcza na biegunach. Kiedyś zacznę zbierać.
3. Zjeść obiad za 5 zł. (Hala Targowa)
4. Sprawdzić, co się dzieje w Hali Stulecia, posiedzieć przy fontannach i odwiedzić Ogród Japoński.
(brak zdjęć bo otwarty od kwietnia, ale polecam w ciemno! No dobra, widziałam coś tam przez szparkę dziurki od klucza)
5. Zobaczyć panoramę miasta z Archikatedry Wrocławskiej. Wjeżdżasz windą (!) za 5 zł. Do widoku ząb słonia gratis. I wystawa masek afrykańskich. Tak, to wszystko w kościele. Nie dziękujcie.
6. Zobaczyć Panoramę Racławicką. Nie ma, że oklepana. Naprawdę warto i robi wrażenie.
Wrocław pozostawił piękne wspomnienia. Wykorzystaliśmy ten czas nie tylko na zwiedzanie ale tak po prostu, dla siebie. Kto jest sparowany mniej lub bardziej legalnie, ten wie, jak łatwo jest żyć obok siebie, pochłoniętym swoimi sprawami. Studia, praca, dzieci, pies. Czasem seks. Telefon, komputer i tablet. Internety. Stop. Przecież tak fajnie jest razem.
PS. Wrocław jest moim wyzwaniem na marzec! A już wkrótce kwiecień i… kto zgadnie? 🙂
1 Komentarz
wiemy, wiemy co jest wyzwaniem na kwiecień (w miejsce spędzenia ŚWIĄT RODZINNYCH!!!!!), a kto zgadnie komu nasza podrózniczka podrzuci KROPUSIA, w zasadzie ma zamiar – bo od pomysłu do przemysłu …. a potencjalny opiekun może sie przecież zabarykadować ….