19.01.14
Wiem, że nie rozpieszczamy Was ostatnio w tej Australii. Im więcej się dzieje tym mniej mamy czasu i mniej informacji dla Was się pojawia.
Jutro na wieczór wprowadzamy się w końcu do swojego pokoju i tym samym zyskamy, mam nadzieję, nieco więcej czasu i prywatności i tchniemy więcej życia w lymkya 🙂
Cóż, nasi hości (gospodarze na CS), wbrew pozorom, to całkiem mili ludzie. Z Lukiem, który jest przeciwieństwie typowego Ozzy (nie cierpli plaży, słońca, wody, ma angielski akcent i marzy o przeprowadzce do Moskwy…) wybraliśmy się do Manly w niedzielę. Przewodnik z niego niczego sobie, fotograf gorszy 🙂
Próbujemy być turystami, podróżnikami i mieszkańcami w jednym.
Możecie więc sobie łatwo wyobrazić jak latamy od rana do wieczora między operą, plażą, szkołą i mieszkaniami. Jak kot z pęcherzem, jakby to ujął Tatuś.
A: Pobudka 7:00 rano, powrót do domu między 22:00 a 24:00… ale jest fajnie chociaż rekina wciąż nie widzieliśmy 🙁 Wczoraj nawet w Opera House byliśmy ! Doszliśmy tylko do kas biletowych…
Dzisiaj zahaczyliśmy o miejsce gdzie „Bogowie wyjeżdżają na wakacje” – Manly Beach, czyli jedna z bardziej znanych ale dalej położonych plaż. Manly Beach tłumaczone na język Polski znaczy „Męska Plaża” a nazwę swą posiada od podróżnika, który widząc pierwszy raz to miejsce ujrzał ludzi tam mieszkających i wyglądali tak męsko i pewni siebie… że postanowił tak nazwać nowo odkryty skrawek lądu…
Najważniejsze, że jesteśmy opaleni, zakochani, mamy co jeść i gdzie spać :))))
A Sydney jest tak zakręconym miastem, że ma stację tramwaju wodnego (ferry), która nazywa się „przystanek pocałunków” czy jakkolwiek przetłumaczycie sobie <kissing point>.
How cute is that?!
A: Przede wszystkim jest gigantycznym miastem, nie pod względem populacji ale pod względem wielkości.
PS. Mamę odwiedził więzienny ksiądz, ale jednak ksiądz więc chyba o nią martwić się nie muszę. A co z Wami? Czy musimy się martwić o kogoś?
A: Jest ktoś kogo ksiądz nie odwiedził i chciałby się tym podzielić ?
Buziaki!
8 komentarzy
🙂 POZDRAWIAM !!!
Tak coś czuję, że chyba Autorzy Limki do mnie piją. Ja też ostatnio nie rozpieszczałam komentarzami, ale jest wszystko ok, martwić się nie ma powodu, byłam po prostu na wyjeździe u pierworodnego. Przy dwóch małych szkrabach, pracy jest co niemiara. Zapewniam, że wszystko czytałam, kciuki trzymałam, przede wszystkim za znalezieniem własnego kąta, pracy, za same piątki, za poznaniem nowych przyjaciół i za Wielkim Powrotem ( oczywiście w swoim czasie ).
PS Mnie (nas ) ksiądz nie odwiedził, ale to też przez ten wyjazd do najukochańszych wnucząt, ale myślę, że gdyby odwiedził, to mógłby zapytać się o Was i co my mielibyśmy mu odpowiedzieć?
Pa, całuski mama i tata
No i proszę ksiądz to ksiądz, ja na Waszym miejscu lepiej bym nie wywoływał wilka z lasu – pozdrowienia 🙂
no nie, czy cały swiat musial sie zaraz dowiedziec kto u mnie wizyte duszpasterska skladał. Iga masz szlaban!
haha tak się uśmiałam z Twojego maila, że musiałam podzielić się cząstką ze światem 🙂
Banda ekshibicjonistow! 🙂
a Ty w drugą stronę, nie wiem czy żyjesz w ogóle czy Łukasz dawno cię w piwnicy zakopał i chowa się za twoim avatarem?
O kurde, wydało się! 😀