Ostatnio odkryłam w sobie nowy talent! Niestety nie chodzi o acro jogę ani nawet taniec szkocki. Mam ewidentnie talent do robienia sobie wrogów 🙂
W realu i w internetach, nie każdemu w smak nasze spojrzenie na Australian dream. Przyjechaliśmy tutaj na wyjątkowo (jak na Australię) krótki czas. Bez zamiaru łapania męża/ żony czy stosowania innych trików celem zdobycia obywatelstwa. Ba, bez zamiaru nawet przepracowania tutaj kilku lat i pieczołowitego odkładania dolarów w skarpetę.
Ot, takie tam work& travel. Daje nam to luz i świeże spojrzenie. Nie mamy potrzeby przekonywania Was na siłę, jak zaj…e jest tutaj i jak dobrą decyzję w życiu podjęliśmy, przeprowadzając się na koniec świata. Jakie mega sukcesy odnosimy i w ogóle robimy na różowo tam, gdzie król chadza piechotą.
Macie jakiś znajomych, rodzinę mieszkających za granicą? Narzekają? Chyba rzadko. Na zmywaku czy za szklanym biurkiem, każdy chce być postrzegany dobrze, przez pryzmat sukcesu. Wrzucamy fotki nowych samochodów i zagranicznych wakacji na fejsbuka.
Emigracja to szczególna grupa ludzi. Nie mówię, że każdy koloryzuje. Pierwsza postawiłabym siebie pod pręgierzem szczerości. Ale niektórzy… hmm… gdyby moja Babcia czasem nie zaglądała na tego na bloga to powiedziałabym, że noszą dupę wyżej głowy. Oby im nie spadła.
Jeśli chodzi o relacje prywatne, jedna koleżanka mniej czy więcej nie sprawi, że pójdę do kąta popłakać się. Natomiast większą uwagę zwracam na to, co ludzie piszą w internetach, na forach, blogach itd. na temat życia w Australii.
No bo jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie na myśl o Australii?
Marzenie, słońce, kangury, może opera, na pewno plaża i czasem rekin. Cud, miód i landryny. Obstawiam same superlatywy. I zupełną ignorancję rzeczywistości. Tak przynajmniej było w naszym przypadku. Swoją drogą, ciekawe, skąd się wziął ten Australian dream? Czy to odległość tak pobudza wyobraźnię, podsuwając nam obrazy raju na ziemi, gdzie słońce świeci na okrągło, kangury w pysku przynoszą potulnie dolary a blond surferzy i cycatki w bikini puszczają oko na każdym rogu?
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego przyjechaliśmy tutaj? Bo zawsze chciałam a Artur mnie kocha i się zgodził? Bo było to moje marzenie. Takie jak zostanie anorektyczną panią prawnik po obejrzeniu wszystkich sezonów Ally Mc Beal.
A jak naprawdę wygląda życie w Australii?
W naszym przypadku – jest fantastycznie! Jak na razie widzieliśmy tylko Sydney, które zachwyca nas na każdym kroku. Miasto, opera, port, plaże, kangury, długo by wymieniać. Przyjeździe i sami zobaczcie!
Hm, I tu się pojawiają schody. Bo przyjeżdżasz na wizie studenckiej.
Bo poza tym, że jest super, to trzeba np. ciężko pracować i łączyć długie nieraz godziny pracy z oficjalnym ograniczeniem 20 h/ tygodniowo i obowiązkiem nauki.
Bo trzeba łączyć bardzo wysokie koszty życia z nie zawsze wysokimi zarobkami.
Bo na początku bywa ciężko.
Bo bezrobocie w Sydney co raz wyższe, imigrantów/ studentów zagranicznych co raz więcej.
Bo obywatelstwo australijskie coraz ciężej zdobyć.
Bo jest daleko od domu i nie polecisz odwiedzić mamy jak Ci źle a 10 godzin różnicy czasowej nie pozawala zadzwonić do znajomych, kiedy najdzie Cię ochota.
Jak zdajesz sobie z tego sprawę – świetnie! Jak nie, cóż.
Przytoczę historię mojego kolegi, który zawitał na ziemię obiecaną nieco wcześniej niż my. Dzierżąc w ręku dyplom magistra był gotów podbić świat. W walizce miał dwa garnitury. Ciemny i jasny, w prążki. W końcu ciepło w tej Australii. Niestety pojawił się mały problem. Buty do pracy na budowie za cholerę nie pasowały do garnituru…
Rozumiecie już, o co mi chodzi?
Australia jest wspaniała i obyśmy rychło zdania nie zmienili. To, że staramy się patrzeć na świat dookoła bez różowych okularów nie znaczy, że narzekamy, marudzimy i w ogóle jesteśmy trzy poziomy niżej na drabinie ewolucji.
Część z Was, którzy to czytają, może zastanawia się nad wyjazdem, emigracją do Australii. I nie mówię, że macie nie pakować dwóch a nawet trzech garniturów do walizki!
O swoje marzenia trzeba walczyć i nie rezygnować z ambicji w żadnym razie. Warto mieć konkretny plan i być gotowym, że na początku może nie być tak łatwo, jak niektórzy to malują.
Warto próbować! Możliwości jest wiele a plaże naprawdę wspaniałe!
Jak uważacie, że smuty i pierdoły gadam to zajrzyjcie na http://whereisjuli.com/, która ruszyła w podróż dookoła świata i została w… Australii. Powód? Miłość, oczywiście. Dawka optymizmu i fajnego podejścia do życia gwarantowana!
Jak już czasem zakładam te różowe okulary, to wiecie CO widzę…?
Nas w wielkim wozie kempingowym przemierzających australijskie bezdroża!
Dlatego do pracy Rodacy!
Pozdrawiamy Was najgoręcej!
15 komentarzy
lubisz namieszać dziecko, może to i dobrze. stagnacja ponoć dobra tylko do osiadania się błotka w kałuży, buźka
Komu się tak tłumaczysz? Jak się komuś nie podoba to niech nie czyta, internet jest przecież taki wielki … 🙂
Dlatego właśnie piszę, co mi się podoba bo to w końcu mój blog i jak się komuś nie podoba to „do widzenia”. Nikomu się nie tłumaczymy 🙂
Nikt tutaj nikogo na sole nie trzyma nie podoba sie to po co sie meczyc.pracowac trzeba wszedzie I wogole nie wiem skad wyobrazenia ze dolary same do kieszeni woadaja.Smiech ,ludzie zeby w 21 wieku pomyslec tak o jakimkolwiek kraju hahaa .Ciezko pracuje ale skoro stac mnie na godne podkreslam godne czyli normalne podstawowe potrzeby ,zycie to o co chodzi.
Wszystko jest dla ludzi. Niektórzy wolą nie widzieć ciężkiej pracy tylko to godne życie 🙂
Dzien dobry, poszukuje pani Igi Kopczynskiej, ktora napisala prace licencjacka „Dzikuska-dziewczyna-kobieta. Metamorfoza bohaterki na podstawie powieści „Córka kapitana okrętu” Ireny Szczepańskiej oraz „Dzikuska” Ireny Zarzyckiej”. Czy to moze pani? Jezeli tak – bardzo prosze o kontakt, jezeli nie – z gory przepraszam. Wyslalam do Pani rownież wiadomosc na FB. P.S. Swietny blog! 🙂 pozdrawiam, Magda Janas
Dziękuję. Niestety to nie ja 🙂 Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszych poszukiwaniach.
I read your post and wished I’d wrtietn it
Hei :)Søkte pÃ¥ suksess-terte muffins, sÃ¥ kom denne fine bloggen opp :)Vil prøve muffins!Men lurer pÃ¥…hvor lenge steker du de da, og pÃ¥ hvilken temperatur? Ble de like saftige inni som kaken blir?
Pozdrawiam Lymko. Ja Cie rozumiem. Zainspirowalas mnie to napisania kilku moich wrazen z emigracji. Emigracja to dobra szkola zycia, ktora jak kazda szkola zycia dobrze daje po 4 literach. Po 12 latach na emigracji mniej mam zludzen, ale ciale mam nadzieje, ze bedzie lepiej. Ale nie zaluje, bo nigdy bym tyle nie przezyla (czasami gorzkich momentow). A propos czy moge wypozyczyc jedno zdjecie z Australi z Twojego bloga. Pozdrawiam Bea
Dziekuje Bea. Szkoła zycia, która polecam każdemu. Chocby jej smak w ramach wymiany studenckiej, jesli ktoś nie ma ochoty na zmiany w „doroslym” zyciu. Napisz na priv która fotka, przesle Ci oryginalny rozmiar. I poszukam Twoich tekstow 🙂 Pozdrawiam
Mocno przesadzasz z tymi wagarami i pracą 20h w tygodniu. Rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Owszem prawo jest takie jakie jest conajmniej 80% obecnosci w szkole i 20h pracy w tygodniu. Ale jak zawsze i wszędzie jest czynnik ludzki. A czynnik ludzki pozwala dogadać się w szkole z nauczycielem co do obecnośći, znaleźć taką szkołę, że wgl nie będzie trzeba do niej chodzić. Znalezienie pracy ” na czarno” jest równie łatwe, a jak chcę się pracować legalnei więcej niż 20h wystarczy założyć ABN i dogadać się z pracodawcą, tak żeby wystawiać mu faktury za pracę, ( choć defakto będzie to to samo ).
Luzak, nie przesadzam tylko piszę jak wygląda polityka emigracyjna, która jest częścią naszej rzeczywistości w Australii, czy to nam się podoba czy nie. Jasne, że można się dogadać, (jest mnóstwo szkół, moja np. spr obecność 3x dziennie), można czasem olać.
Praca cash in hand, „na czarno”, ABN, hospitality to jest temat rzeka, o który zahaczam m. in. w tekście Emigracja. Reguły gry w AU są jasne, a że imigranci balansują na granicy prawa i wykorzystują czynnik ludzki to jest już zupełnie inna bajka, w której nie każdy potrafi się odnaleźć.
Jestem emigrantką, z tych początkujących zupełnie.:) Tyle we mnie zaskoczenia z powodu tęsknoty za tam i cudownej fascynacji tu, że pomieścić się nie mogę w sobie bardzo często. Dzięki za twój tekst, bo im więcej luster tym wyraźniej się widzę. Pozdrawiam z Canberry.
Co do jednej rzeczy chyba wszyscy możemy się zgodzić – Australia jest fascynująca, niepodobna do innego miejsca na ziemi.
Życzę samych sukcesów i radości na emigracji, choć przyznaję, że kierunek Canberry dość zaskakujący 🙂 Pozdrawiam z Sydney.